niedziela, 25 stycznia 2015

Przemyślenia Suchego #1 - Leniwa Niedziela i Konflikt na Ukrainie



               Kolejna leniwa niedziela, niedziela którą mogłem lepiej spożytkować zamiast bezmyślnie śledzić posty na Facebooku czy czytać kolejne zbędne informacji na wykopie które może faktycznie mogą się przydać podczas rozmowy ale tylko na parę minut i tylko na kilka zdań które może coś w tamtym momencie  znaczą ale pod koniec dnia nikt o nich nie będzie pamiętał. A może faktycznie robię dzisiaj coś bardziej pożytecznego? Wszak odpaliłem OpenOffice i zacząłem pisać kolejne zdania które faktycznie na coś wpłyną? A może także zostaną one zapomniane w gąszczu internetowych informacji i szumu medialnego który atakuje nas z każdej strony? Ten szum był jednym z argumentów dlaczego przestałem oglądać telewizje albo ograniczyłem ją do minimum, będąc z wizytą u dziadków nie jestem w stanie wyrwać im pilota z ręki i władczym tonem powiedzieć im o tym jak telewizja manipuluje faktami i przekazuje nam w większości fałszywe informacje. Chciałbym krzyknąć im do ucha "obudźcie się" ale na pewno odebrali by to w inny sposób , w sposób agresywny, może nawet by krzyknęli na mnie albo rozpowiedzieli że jestem osobą niestabilną psychicznie? Jedyny sposób w który mogę do nich dotrzeć jest rozmowa w której ja jestem osoba prowadzącą. Widać po nich że propaganda PRL oraz ta dzisiejsza mocno ich przesiąkła, wręcz wpływa na nich na każdym kroku. Widać to po tym jak negatywnie myślą na wiele tematów  i bardzo często stwierdzają że coś nie ma sensu albo nie mamy żadnego wpływu na nic. Też był tak mógł myśleć ale patrzę z nadzieją na przyszłość i na to co los może mi dać. 


Jedną z rzeczy które zauważyłem u nich a także u innych ludzi jest społeczna znieczulica na wiele rzeczy. Na krzywdę drugiego człowieka patrzymy nie ze współczuciem ale  z obojętnością która udziela nam się na każdym kroku. Bardzo często ludzie na YT udostępniają filmiki w którym jeden człowiek udaje nieprzytomnego na ulicy czekając na pomóc która nie nadchodzi. Dla człowieka który faktycznie zemdleje te parę sekund znaczy wszystko. Nie mówię że wszyscy są tacy ale w większości przypadków jeden człowiek ignoruje drugiego dbając tylko o swoją wygodę zasłaniając się tym że nie zna się na pomocy przed medycznej albo że myślał że dany człowiek jest pijany. Tak już jesteśmy przesiąknięci tym "zezwierzęceniem" że czytając czy widząc to co aktualnie dzieje się na Ukrainie reagujemy obojętnością. Kraj który z nami sąsiaduje toczy "prawie" otwarty konflikt ze swoim znacznie potężniejszym sąsiadem który może go zgnieść w ciągu jednego dnia gdy otwarcie wypowiedzą sobie wojnę. Obecnie jest to uważane za akcję antyterrorystyczną która toczy się od dłuższego czasu, a miało być tak pięknie- obalenie rządu, obsadzenie go ludźmi którzy będą dbać o dobro kraju i jego dobrobyt. Obecnie mamy konflikt na większą skalę który skończy się wtedy gdy Ukraina zostanie zajęta przez Rosję. Nawet telewizja nie przekazuje go  w całej okazałości. Gdy gadałem z Ukraińcem który kupował mój stary samochód to dowiedziałem się od niego że konflikt który tam się toczy jest o wiele poważniejszy niż to co media próbują nam wmówić- że nie ma on żadnego wpływu na sytuacje geopolityczną w Europie. Tak samo było z Gruzją, żaden kraj nie chciał jej wesprzeć, tylko świętej pamięci Prezydent Lech Kaczyński miał  "jaja" by pokazać że jesteśmy z nimi solidarni, że Rosja nie będzie groziła żadnemu krajowi. Teraz Ukraina, a który kraj będzie następny? 

Nato pręży muskuły niczym układ Sojuszniczy Polska-Francja-Wielka Brytana  w 1939 roku, układ który nie miał żadnego przełożenia na zabezpieczenie naszego kraju przeciw dwóm sąsiadów którzy patrzyli na nasz kraj niczym na łakomy kąsek. Ale co w obecnej sytuacji może zrobić Nato? Patrzeć biernie na rozwój sytuacji, wspierać militarnie Ukrainę sprzętem wojskowym czy wysłać regularne siły? Każdy wariant jest zły, a bierność może doprowadzić do zajęcia Ukrainy i dalszej eskalacji konfliktu na kraje Nato, chociaż to może być  dramatyczne w skutkach. Obecnie kolejne państwa nakładają sankcje na Rosje które uderzają w niewinnych obywateli i dodatkowo podburzają ich, nie wiadomo czy przeciwko władzy czy przeciwko Zachodzie. Ale z takim "zburzonym" tłumem Rosja nie będzie miała problemu oficjalnie wypowiedzieć wojnie Ukrainie, wszak będzie to wina wstrętnego "Zachodu". W tym momencie jedyną sensowną alternatywną jest wysyłanie wszelkiej możliwej pomocy medycznej oraz humanitarnej do Ukrainy, powinniśmy porzucić uprzedzenia względem naszych krajów a nie czepiać się przeszłości i o tym co Ukraina nam zrobiła.  Nasz kraj jak to ma zwykle w zwyczaju dumnie macha szabelką i niektórzy wpadli na genialny pomysł by wysłać na Ukrainę nasze regularne wojska co może doprowadzić do kolejnej wielkiej wojny.  W takich momentach niewielka iskra może wywołać pożar a w przypadku Rosji ten pożar będzie nie do opanowania...


Z Suchym przez kino #1 - Recenzja Hobbita Bitwa Pięciu Armii

               Wreszcie nadszedł ten moment, ostatnia część Trylogii Hobbit weszła z hukiem do kin, czy było warto czekać tyle czasu? Czy kolejna część przygód „małego” bohatera okazała się kinem dobrym czy wręcz przeciwnie? Żeby się o tym przekonać ruszyłem do swego miejscowego kina uzbrojony w 20 złociszy, nie ma to jak lokalne kino i ceny o wiele niższe niż w innych tego typu obiektach. Znając sytuacje z poprzedniego roku przygotowałem się na multum wersji nie tylko językowych ale także „obrazowych”, 48 klatek, 24 klatek, z lektorem, napisami, dubbingiem, 3d, 2d, ale na miejscu spotkało mnie miłe zaskoczenie, tylko w wersji 2d oraz 3d z napisami , albo z dubbingiem, z racji tego że poprzednim razem byłem na wersji "Polskiej" to przez cały film zgrzytałem zębami z jego wykonania (co by nie powiedzieć, dubbing czy lektor to największa zbrodnia przeciw ludzkości w naszych czasach). Udało mi się przesiedzieć cały seans a nawet powstrzymałem się od rzucania ciętymi i pełnymi mięcha ripostami na jego wykonanie, nie omsknęło się bez drobnym błędów ale w gruncie rzeczy- słyszałem o wiele gorsze przełożenia na Polski język, Hobbit daleko plasuje się poza czołówką. Tym razem jednak miałem wybór, dnia poprzedniego miałem jechać ze znajomymi i przecierpieć Polskich aktorów głosowych ale z powodu imprezy gorszej niż najazd Uruk-hai na Helmowy Jar musiałem przełożyć wypad na dzień następny,.

Odbierając bilet rzuciłem spojrzenie na niego niczym Smeagol na pierścień, zająłem miejsce siedzące i pałaszując kabanosy które zakupiłem w lokalnym sklepie z niecierpliwością czekałem na rozpoczęcie seansu. Rozpoczęcie filmu wytrąciło mnie z tego amoku, a moja mina wyjawiła wszystkim- nie będzie żadnych reklam? To kiedy ja dokończę mój posiłek? Mając na uwadze moje zdrowie fizyczne oraz zdrowie psychiczne innych oglądających schowałem potulnie swoje racje żywnościowe, ubrałem okulary 3d i zanurzyłem się w film. Dzieło rozpoczęło się w tym samym momencie w którym się zakończyło- banda krasnoludów, miasto na jeziorze i wkurwiony Smok który zachował się niczym Deathwing z "WOW" z zamiarem zniszczenia miasta.

Deathwing i Smaug- podobieństwo przypadkowe

     

Początek filmu a on już przykuł moją uwagę, smok lata, ludzie próbują się ratować a władca wraz z swoim pomocnikiem próbują uratować swój majątek. Mimo tego całego chaosu widać że jest on świetnie prowadzony, z każdym ujęciem akcja nie znika nam z oczu, nie mamy wrażenia tak jak w innych tytułach że jesteśmy niepotrzebnym obiektem który widzi wszystko, nie jest przez nikogo zauważany a mimo to jest odtrącany w taki sposób że akcja gdzieś nam umyka.

Z każdą mijającą sekundą miasto jest zniszczone coraz bardziej, za całą tą sekwencję należą się grafikom wielkie pochwały, widać kunszt jaki włożyli w swoją pracę. Czar pryska w momencie w którym Bard wykorzystuje swego syna jako podstawkę pod kuszę, z wielkim trudem celuje i jak każdy się może tego spodziewać- zabija smoka. Smok pada, wydziera się ostatni raz po czym upada w malowniczy sposób. To czego nie mogła dokonać cała Armia Krasnoludów oraz ludzi dokonał jeden człowiek, bohater w którego nikt nie wierzył, ale jak to mawiają- dzieci, najlepsza inwestycja.

" One man army "




W tym momencie sala powinna wstać, podziękować za film i wyjść z kina, a tutaj się zaczyna przysłowiowa magia ekranu- pojawią się napisy początkowe. Cały czar prysnął w tym jednym, srogim momencie. Tak jak druga część filmu ma wspaniałego antagonistę tak trzecia część, delikatnie rzecz ujmując "kuleje" niczym Rumun który zauważa zbliżający się wschód słońca


W dalszej, już tej właściwiej części filmu obserwujemy chaos, chaos wydarzeń czy chaos kamery która nie potrafi ogarnąć właściwych momentów. Ludzie próbują się pozbierać i iść po należną im nagrodę tak krasnoludy wraz ze swoim szalonym królem Thorinem stwierdzają niczym dresy Ortalionu że góra jest ich i nikogo nie wpuszczą, raczej stwierdza to Thorin który coraz bardziej zaczyna świrować i zamienia się w mini- wersję Smauga, tylko taką owłosioną, bez skrzydeł i szaloną. Cały film jest skrupulatnie podporządkowany temu wątku i wszystko sprowadza się do przekazania nam banału na temat tego że - pieniądze szczęścia nie dają, należy się dzielić tym co się posiada z innymi.. Przez cały seans wiedziałem że  wszystko się skończy dobrze a reżyser trzyma nas w niepewności i próbuje nam wmówić przy tej oczywistości że jest inaczej. Przez moment poczułem się jak Peter Jacskon uderza w moje komórki mózgowe tępym szpikulcem nawet nie starając się udawać że robi to w sposób delikatny.




 "Zróbmy to w ten sposób a widz nawet nie zauważy że skończy się to w sposób inny niż zaplanowałem"










W końcu na scenę wchodzi także armia Elfów na czele z żadnym diamentów władcą oraz krasnoludy które chcą odzyskać to co jest im należne. Wychodzą od razu uprzedzenia rasowe pomiędzy niską a wysoką cywilizacją jak w każdym fantasy gdzie są te dwie rasy, mimo próby załagodzenia wszystko pędzi ku eskalacji konfliktu.

Chaos który pojawia się później nie jest żaden sposób do opanowania, jeszcze w scenie ze smokiem było to do zrobienia ale w przypadku tyle postaci naraz nie ma żadnej możliwości by w filmie Jacksona było to wykonane prawidłowo. Akcja przeskakuje z postaci na postać, z miejsca na miejsce a my musimy oglądać niemożliwe do wykonania akrobacje&ataki i miliony dodanych komputerowo postaci. A w tym całym chaosie zapominano o jednym- o tym że jest to film o Hobbicie. Nie jest to film to krasnoludach, elfach, trolach, gremlinach, magicznych orłach, pająkach, ale to Bilbo Baginsie, o jego przygodzie oraz o tym jak odbył podróż tam i z powrotem, zamiast tego widzimy Legolasa który pokonuje grawitację, miliony różnych armii oraz bohaterów którzy zabijają więcej przeciwników niż słynne bitwy ilościowe we Władcy Pierścieni . A zatem co się dzieje z Bilbem? Leży nieprzytomny od wykonanym na niego luju ogłuszaczu przez jednego Orka i odzyskuje świadomość prawie pod koniec filmu.


"Hajz się musi zgadzać"
                                          


Mimo tylu błędów i rażących myślącego widza rzeczy film miał parę szczegółów które wychodzą mu na plus, a mianowicie świetne stroje oraz porządna gra aktorska. Nie jest to poziom poprzedniego filmu ale wciąż się broni. Porównując jednak tą część i dwie poprzednie to widać że po drodze reżyser utracił tą magię Tolkiena, magię która wręcz przykuwała do ekranu. Dopiero w ostatnim momencie, ostatniej scenie filmu można poczuć że było to niezwykła przygoda, raz gorsza, raz lepsza ale przygoda którą przeżywaliśmy wraz z głównym bohaterem, małą postacią która dokonała wielkich czynów.

Czy jeśli mógłbym cofnąć czas i iść na ten film jeszcze raz to czy zrobiłbym to ponownie? Jak najbardziej, pod warunkiem że zobaczyłbym od początku całą Trylogię.